Pierwszy dzień w nowej watasze. Wszyscy byli szczęśliwi, radośni i bla..
bla... bla... Co prawda ja też taki byłem, ale nie chciałem by
ktokolwiek to zobaczył. Jako, że dołączyłem... e... jako jeden z
pierwszych zostałem Omegą. Po de mną był jeszcze Epsilon i cała reszta.
Niestety byłem w tej drugiej połowie hierarchii nade mną była Gamma,
Beta i Alfa. Byłem daleko od reszty. W cichym, spokojnym miejscu bez
żadnych nieznajomych znalazłem swoje miejsce. Niestety lub stety czasami
musiałem tam chodzić... w końcu złodziej musi iść do ofiary co?
Kiedy promienie słońca zaszły za horyzont postanowiłem iść do reszty.
Zanim dojdę powinni zasnąć, w szczególności, że mi nigdzie się nie
śpieszy i jak chcę mogę iść tak pół nocy.
Kiedy księżyc był prawie na samej górze nieba doszedłem do miejsca gdzie
mieszkał inny wilk. Zapewne z watahy, nie bez powodu wziąłem sobie
stanowisko złodzieja, przecież nie mówili, że nie mogę okradać wilków z
watahy.
Rozejrzałem się...
- Co by tu zwinąć?... - powiedziałem do siebie cicho. Jedyne co na razie
było w jaskini to skóra z kawałkiem całkiem świeżego mięsa. Na
szczęście nie było właściciela. Kiedy miałem już zrobić krok w stronę
łupu usłyszałem kroki za mną. Odwróciłem głowę. Jakiś wilk za mną
stanął. Zapewne właściciel. Musiał przyjść tutaj akurat teraz?! Wszystko
mi zepsuł!
<Asaki??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz